Hotel Rosewood São Paulo – recenzja
Największe miasto i najważniejszy ośrodek finansowy Ameryki Południowej, najludniejsze miasto w Brazylii z 12 milionami mieszkańców, jedno z najbardziej kosmopolitycznych na świecie – São Paulo. Liczne muzea i galerie sztuki, rozległe parki, różnorodna oferta kulinarna i rozrywkowa sprawiają, że każdego roku odwiedza je ponad 10 milionów podróżnych. Był to mój drugi po Rio de Janeiro przystanek w podróży do Brazylii. Skłamałbym, gdybym nie powiedział, że jednym z celów przyjazdu był hotel.
Rosewood São Paulo to nowy obiekt otwarty w zeszłym roku i pierwszy hotel tej marki w Ameryce Południowej, będący częścią wciąż rozwijającego się większego projektu o nazwie Cidade Matarazza z prywatnymi rezydencjami, dziesiątkami restauracji, sklepów i centrum kultury, zlokalizowanego w dzielnicy Bela Vista, w sąsiedztwie Museu de Arte de São Paulo.
Dzieło sztuki
Kompleks hotelowy składa się z zabytkowego budynku dawnego szpitala położniczego oraz betonowo-stalowej wieży autorstwa Jeana Nouvela, jednego z najpopularniejszych współczesnych architektów, laureata nagrody Pritzkera w 2008 roku. Wszystko to w otoczeniu bujnej roślinności i wertykalnych ogrodów. Wnętrza hotelu są prawdziwym dziełem sztuki. Zaprojektowane zostały przez kolejne głośne nazwisko Philippea Starcka, uznanego designera i architekta, z udziałem prawie stu brazylijskich artystów.
widok na dziedziniec zabytku, po lewej kaplica, w której odbywają się śluby
Efekt ŁAŁ można poczuć od momentu podjazdu pod wejście do hotelu, które wygląda jak salon z fotelami, lampami i regałami z książkami, gdzie goście czekają na taksówkę lub podstawienie ich auta przez valeta (to portier odstawiający auto na parking). Wszystko przy dźwiękach rytmicznej, latynoskiej muzyki. Salon przenosi się do wewnętrza lobby urządzonego w ciepłych barwach, z przyciemnionym oświetleniem. Jest tu bar samoobsługowy (tzw. honesty bar – goście sami wypisują rachunek) i sklepik, w którym można kupić elementy wyposażenia hotelu, albumy o sztuce, podróżach i designie. Są także biurka, przy których siedzą kierownik recepcji, manager on duty oraz konsjerże dostępni całą dobę. Sama recepcja jest na drugim planie, jakby ukryta, do której przyjeżdżających gości odprowadzają portierzy i hostessy. Świetny vibe.
Czytaj więcej…
Rosewood Hotels & Resorts – luksusowa marka z ambicją
Filozofię marki Rosewood oddaje hasło „A Sense of Place”, które oznacza, że charakter każdego obiektu, który jest czymś więcej niż miejscem do spania, odzwierciedla unikatowość danej destynacji. Do urządzenia wnętrz użyto lokalnych materiałów, np. marmuru, i zatrudniono wyłącznie brazylijskich dostawców i rzemieślników. Zadbano o takie detale, jak ilustrowana posadzka na dachu, gabloty na ścianach w windach prezentujące rośliny rosnące w Brazylii, motywy owadów na wykładzinach w lobby, fotografie przedstawiające życie ludów zamieszkujących Amazonię, zwisające z sufitów na korytarzach metalowe liście uformowane na podstawie liści spadających z drzew na dziedziniec dawnego szpitala, z kolei w pokojach poszewki poduszek z motywem lokalnego folkloru i gitary na ścianach, na których goście mogą zagrać.
Rezydencyjny klimat
Rosewood São Paulo oferuje 160 pokoi i apartamentów w 8 kategoriach oraz 100 prywatnych rezydencji obsługiwanych przez hotel. Choć już same pokoje przypominają wyrafinowane mieszkanie, ich metraż zaczyna się bowiem od 40 mkw. Otrzymałem upgrade do pokoju kategorii Premier King z widokiem na ogród, zapewne z powodu specjalnego celu wizyty, o czym wspomniałem przed przyjazdem.
Charakteru wnętrzom nadają wysokie polerowane na połysk lamperie, książki, tomiki poezji, bibeloty. Natężenie światła można dopasować do własnych potrzeb. Łóżko jest obłędnie wygodne z pościelą wypełnioną hypoalergicznym pierzem. Garderoba, w której ukryto biurko, wyposażona jest w dobrej jakości akcesoria, solidne wieszaki w kilku rodzajach, w tym na krawaty, ponadto pudełko na biżuterię, które mieści się do sejfu. Okna wyciemnione są ciężkimi kotarami rozsuwanymi automatycznie. 43-calowy telewizor wbudowany jest w lustro, a dźwięk dochodzi z głośników w suficie. Na stole, którego blat wykonany został z agatu, stały świeże kwiaty oraz wstawka powitalna składająca się z deseru, a sztućce były schowane w drewnianym pudełku, co wydało mi się dość oryginalne.
Muszę wspomnieć o minibarku. Widziałem ich już wiele i są zazwyczaj standardowe, tzn. jest czajnik, ekspres do kawy, jakieś przekąski i oczywiście lodówka z napojami i alkoholami w „małpkach”. Jednak minibarek w pokojach w Rosewood São Paulo to jest dopiero barek – designerski ekspres Illy iperespresso Anniversary 1935, różnorodne kryształowe szkło, różnorodne alkohole w dużych butelkach, deska z limonką i nożem, mieszadełko i shaker do miksowania oraz książka z przepisami drinków, które goście mogą sami sporządzić.
Pokój kąpielowy, bo łazienka to zbyt skromne określenie, wyposażony jest w dużą wannę z poduszką, przestronną kabinę prysznicową z deszczownicą i taboretem, wydzieloną toaletę z muszlą typu TOTO Neorest, marmurowy kontuar z dwiema umywalkami, podgrzewane lustro, wegańskie kosmetyki, sól do kąpieli. Ponownie zwróciłem uwagę na detale – drewniane pudełko do suszarki i akcesoriów kosmetycznych, nietypowa ceramiczna mydelniczka, pleciony koszyczek na waciki.
Pokój oczywiście był serwisowany dwa razy dziennie. Pani pokojowa nie zapomniała złożyć moich ubrań, sparować butów, zwinąć kabla ładowarki telefonu, czy włożyć zakładkę do czytanej książki.
zawieszka na uchwycie drzwi pokoju informująca, że w środku jest pani pokojowa
Centrum towarzyskie Paulistów
Pewnie się zastanawiacie, co znaczy słowo Pauliści. Tak się właśnie mówi na mieszkańców São Paulo.
Zaraz po otwarciu Rosewood São Paulo zyskał olbrzymią popularność i stał się miejscem towarzyskich spotkań celebrytów, ludzi świata sztuki, filmu, sportu, mody i zamożnych przedsiębiorców. Ten wzmożony ruch widać było na podjeździe, gdzie parkowały samochody luksusowych marek, z których wysiadały piękne kobiety i eleganccy, postawni panowie. Wszyscy byli tak wypielęgnowani, iż miałem poczucie, że jestem tam z przypadku, a moje ubrania są nie na miejscu.
Koncepcja gastronomiczna hotelu jest różnorodna i podzielona na trzy restauracje. Tutaj nie można się nudzić, także kulinarnie.
Restauracja Le Jardin, czynna jest 24h, bo tak żyje to miasto, ze stolikami w przeszklonej oranżerii i na zacisznym, zewnętrznym tarasie w cieniu wysokich drzew. Podawane tu są śniadania, lunche i kolacje. W karcie menu znajdziemy steki, owoce morza i pasty. W ciągu dnia po restauracji kręci się artysta, który z ukradka przygląda się gościom i ich rysuje, po czym wręcza im swoje działa na pamiątkę.
grillowana ośmiornica z fasolką
Restauracja Blaise, przypominająca chatę z drewnianych bali, otwierana tylko wieczorami, oferuje fuzję smaków kuchni brazylijskiej i francuskiej.
Z kolei restauracja Taraz, która od późnego popołudnia pęka w szwach, serwuje dania kuchni południowoamerykańskiej. Z restauracji wyjście prowadzi na zewnętrzny dziedziniec ze stołami rozstawionymi pośród zrekonstruowanego gaju oliwnego.
Ponieważ nie mieliśmy rezerwacji w porze kolacyjnej i nie było wolnego stołu, hostessa posadziła nas na hokerach przy kamiennej ladzie otwartej kuchni pośrodku sali. I to było świetne miejsce, w którego można było obserwować cały ten gwar. W dodatku jedzenie podawał nam prosto z kuchni sam Sous Chef, czyli zastępca szefa kuchni.
Najlepszą opcją w karcie są dania do dzielenia się. Wybraliśmy zapiekankę ze słodkich ziemniaków z krewetkami i aioli, stek picanha z prażonymi kawałkami manioku i sosem chimichurri oraz tortille z krewetkami, salsą z zielonych pomidorów i guacamole. Szef poczęstował nas jeszcze ostrygami z mrożoną granitą z liści aksamitki, które przygotował pod nową kartę menu. Przesmaczne.
Nowy trend
W żadnej z restauracji nie było obrusów na stołach. To obecnie dość powszechny trend, który nasilił się po pandemii, nawet w restauracjach typu fine-dining. Powodem jest wprowadzenie luźniejszej atmosfery, ekspozycja materiałów użytych do wykonania blatów (np. kamień), dzięki którym stół wizualnie wdaje się ciekawszy, ale także ograniczanie kosztów (pralnia).
Jednocześnie w wielu restauracjach sztućce układane są bezpośrednio na „gołym” blacie. I tu pojawia się wątpliwość co do czystości blatów. W takich przypadkach stół powinien być przecierany płynem dezynfekcyjnym przed ponownym nakryciem dla kolejnego gościa. Z moich obserwacji wynika, że nie jest to zawsze praktykowane. Można też mieć wątpliwość co do czystości samej ścierki wielokrotnie używanej.
Bardzo spodobały mi się tutaj nakrycia stołów, które umożliwiają pogodzenie trendów z zapewnieniem staranności usługi i trzymania się standardów higieny. Sztućce układane są na podkładkach (serwetkach) lub podstawkach (kamykach). I zwróćcie uwagę na staranność nakrycia stołów, naczynia!
Miejska oaza
Rosewood São Paulo to miejska oaza, w której goście mogą zrelaksować się przy jednym z dwóch basenów zewnętrznych – w ogrodzie, pośród strelicji, monster i filodendronów, z prywatnymi kabanami, sącząc koktajl z sąsiedniego baru oraz na dachu zabytkowego budynku, w kameralnym otoczeniu z widokiem na miasto, do którego prowadzą kręte schody.
W osobnym budynku powstaje strefa Spa, która ma być gotowa pod koniec roku. Oferowane obecnie masaże są wykonywane w pokojach gości.
kostka z kodem QR pod którym jest menu barowe oraz przycisk do przywołania obsługi
ŚNIADANIE
Śniadanie w Rosewood São Paulo to prawdziwa celebracja. Jak jeszcze do tego dodamy atmosferę – promienie słońca przebijające się przez konary drzew, lekko szumiące na wietrze liście tropikalnych roślin w ogrodzie – to robi nam się z tego doświadczenie samo w sobie.
Nie ma bufetu, wszystko do stołu podaje obsługa. Goście wybierają z karty menu jeden z trzech zestawów z dodatkowymi daniami, np. tost z avocado i jajkiem w koszulce; jajka po benedyktyńsku z szynką, łososiem i szpinakiem; jajecznica z kozim serem, jarmużem i sosem salsa z czarnej trufli; tapioka z marynowanymi truskawkami, kremem z orzechów laskowych; granola z bananami i mrożonym musem z owoców acai (jagoda palmy brazylijskiej). Kelner zaproponował szot witaminowy, a kiedy skończyła się kawa lub wypiłem zielony sok warzywny, proponował dolewkę.
Obsługa
No cóż, obsługa była nierówna, przynajmniej, kiedy tam byłem w marcu. Choć nie brakowało osób, które potrafiły zrobić bardzo pozytywne wrażenie. Zauważyłem, że generalnie byli nieco zdystansowani, nie uśmiechali się, gdy mijałem ich na korytarzach, nie pozdrawiali, nie nawiązywali rozmowy. To kwestia kulturowa, ale i wynikająca ze słabej znajomości języka angielskiego, zwłaszcza jeśli chodzi o restaurację Le Jardin.
Jest i inny powód. Personel w dużej mierze nie ma doświadczenia w obsłudze w hotelach tej klasy, gdyż rynek hoteli luksusowych w Brazylii jest słabo rozwinięty, podobnie jak w Polsce. Obecny jest raptem hotel marki Belmond w Rio (recenzja TUTAJ), hotel z sieci Oetker Collection w São Paulo i parę niezależnych butikowych hoteli.
Czytaj więcej…
Recenzja Rosewood Hotel de Crillon w Paryżu
Trzy dni przed przyjazdem otrzymałem smsa z prośbą o wypełnienie formularza rejestracyjnego (dane osobowe), w którym były także pytania odnośnie do moich preferencji (cel wizyty, alergie, specjalne życzenia) i usług dodatkowych (masaż, transport, rezerwacja stolika w restauracji). Kiedy w formularzu wpisałem, że interesuje mnie kulturalna oferta miasta, w odpowiedzi dostałem maila od konsjerża z sugestiami.
Pracowników obsługi jest naprawdę sporo, jak na hotel klasy luksusowej przystało.
Na podjeździe stale stało kilkoro członków personelu, którzy witali i żegnali gości, zarządzali ruchem aut, goście nie wchodzili i nie wychodzili anonimowi. Gdy podjechaliśmy taksówką, przywitał nas portier o imieniu Manu, komunikatywny, uśmiechnięty, przedstawił z imienia siebie oraz recepcjonistkę, która nawiązała rozmowę, a po formalnościach rejestracyjnych odprowadziła do pokoju, gdzie wskazała podstawowe udogodnienia. Na koniec nie użyła mojego nazwiska, nie zadała standardowego pytania – Czy w czymś jeszcze mogę pomóc? / Czy coś jeszcze mogłabym zrobić?
Inny portier dostarczył bagaże, ale nie ułożył ich na bagażniku, tylko zostawił je w przedpokoju.
Niby jest świadczona usługa kamerdynera, ale nie widziałem takiej osoby ani nikt z recepcji nie wspomniał mi o tej usłudze podczas przyjazdu i odprowadzenia do pokoju. Nikt też nie zapytał, czy czegoś nie potrzebuję od kamerdynera, np. rozpakowania walizki, załatwienia usługi prasowania.
Hostessa z restauracji, którą zapytałem, gdzie znajduje się toaleta, odprowadziła mnie kawałek drogi i wskazała dłonią (nie palcem).
Barmani Vini i Francesco w strefie basenowej to dusze towarzystwa, rozmowni, zabawni, jak na barmanów przystało, potrafiący wykreować nowy koktajl w kilka minut.
Podczas lunchu w Le Jardin, kelnerka zapytała kilka minut po podaniu jedzenia – Is it OK? Poprawnie zadane pytanie powinno brzmieć – How is your dish? – które umożliwia udzielenie szerszej odpowiedzi. W języku polskim dobrym pytaniem jest – Czy danie spełnia państwa oczekiwania?
Do deseru, który zamówiłem tylko dla siebie, kelnerka podała jedną łyżkę, a powinna dwie, bo tyle osób siedziało przy stole.
W restauracji Taraz obsługujący nas kelner Gauco był rozmowny, dowcipny. Co rusz przechodząc próbował zagadać, zapytać, czy czegoś potrzebujemy. Kiedy upadła mi serwetka, przechodząca hostessa przyniosła nową, trzymając ją w szczypcach. Także i ona próbowała nawiązać rozmowę. Zapytała – Czy to jakaś szczególna okazja do celebracji? Odpowiedziałem – Celebruję życie!
wózek housekeepingowy na korytarzu o estetycznej zabudowie
publiczna toaleta przy restauracji – kwiat, ręczniczki do rąk, balsam do rąk, estetyczny kosz
Podczas śniadania obsługiwał mnie kelner Dan. Na początku od razu zaznaczył, że przeprasza za swój słaby angielski, ale podkreślił, że dzięki pracy w hotelu z międzynarodowymi gośćmi może się go uczyć i chce być jeszcze lepszy w swojej roli. To kolejny ambitny młody chłopak, którego poznałem. O podobnej osobie – 24-letnim kelnerze Rafaelu – wspomniałem w swojej recenzji hotelu Belmond Copacabana Palace w Rio (TUTAJ).
Kiedy chciałem przedłużyć pobyt o kolejną dobę, recepcjonistka, ta sama, która mnie rejestrowała w dniu przyjazdu, powiedziała, żebym wrócił później, by się dowiedzieć, czy będę mógł zostać w tym samym pokoju, chociaż wspomniałem jej, że jestem w restauracji na śniadaniu. Na szczęście się zreflektowała i przyszła do mnie.
Recepcjonistom przydałoby się szkolenie z proaktywności, komunikacji werbalnej i zadawania pytań.
Poranne wymeldowanie było rozczarowujące z kilku powodów. Po pierwsze było niepotrzebnie wydłużone, a samochód na lotnisko już czekał, gdyż dane do rachunku, które przekazałem w dniu przyjazdu, nie zostały wprowadzone do systemu, jak być powinno. Samo pożegnanie ograniczone było do formalności i płatności, bez jakiejkolwiek rozmowy. Ponadto, wieczorem, dzień przed wyjazdem, zamówiłem w recepcji regularną miejską taksówkę na lotnisko. Zamiast tego podstawili hotelową limuzynę, która była znacznie droższa. Niby powinienem być zadowolony, bo to przecież Rosewood, ale jako gość zostałem postawiony w niezręcznej sytuacji.
Pozostając w temacie limuzyny. Kierowca zaproponował butelkę z wodą mineralną, która była schłodzona. Nie zapytał o temperaturę w aucie ani o muzykę, co mogło wynikać z nieznajomości angielskiego. Mając na uwadze prestiż marki, kierowca powinien mieć zapisane i wyuczone fonetycznie kilka standardowych formułek – Czy muzyka/temperatura odpowiada? Miłej podróży.
APARYCJA personelu
Muszę wspomnieć o uniformach personelu, które również przykuły moją uwagę. Wyraziste, barwne, dobrze skrojone, eleganckie, mające lokalny akcent. Całkowicie inne niż powszechne, klasyczne biało-czarno-granatowe odzienie. Podobne wrażenie zrobiły na mnie uniformy w hotelu Four Seasons Taormina na Sycylii i St. Regis w Wenecji (recenzja TUTAJ).
Oczywiście uniform powinien być wygodny, uszyty z materiału wytrzymałego na częste pranie, ale pracownik obsługi, szczególnie w hotelach luksusowych, powinien prezentować się godnie. Powiem nawet, że powinien wyglądać tak dobrze, jak goście, którzy w takich hotelach bywają. Personel swoją aparycją reprezentuje markę hotelu i swoją własną. Uniform jest elementem Employee Experience.
Częścią uniformu jest obuwie, które także powinno być wygodne, ale spójne z górą. Trampki i mokasyny zastępują pantofle i obcasy, dżinsy spodnie garniturowe, szelki paski, apaszki krawaty, co ma podkreślić nieformalną atmosferę, ale wszystko adekwatnie do standardu obiektu. Poza ubraniem liczy się uczesanie, makijaż, dłonie i paznokcie. Nierzadko kobiety otrzymują porady od wizażystów i fryzjerów.
Wśród pracowników Rosewood São Paulo nie brakowało osób – recepcjonistów, recepcjonistek, kelnerów, kelnerek – z widocznymi tatuażami na nogach, rękach, szyi. Jedna z recepcjonistek miała kolczyk w nosie. Mnie to nie szokowało, gdyż sam mam wiele tatuaży i widzę, że nawet w Polsce nie brakuje obiektów, gdzie widoczne tatuaże i piercing są dozwolone, choć w pięciogwiazdkowych hotelach to rzadkość.
Podsumowanie
Rosewood São Paulo to produkt najwyższej klasy, prawdziwie lifestylowy hotel. Luksus, który po zakończeniu wszystkich prac, łączyć będzie w sobie kluczowe elementy – prestiżową lokalizację i otoczenie, znakomitą architekturę, wyrafinowane wnętrza, dbałość o detale, maksymalny komfort pobytu, wyjątkowe doświadczenie kulinarne i mam nadzieję obsługę, której poziom dogoni poziom produktu.
Trochę liczb:
pokój – od 550 USD
desery – 45 zł
grillowana ośmiornica – 110 zł
Post a comment