Sylwester w Nowym Jorku 2015
No cóż, sylwestrowa impreza na Times Square nie była dokładnie tym czego się spodziewałem. Teraz rozumiem uśmiechy i zdziwienie mieszkańców Nowego Jorku, którym mówiłem o swoim sylwestrowym planie i marzeniu powitania nowego roku właśnie w tym miejscu, jak setki tysięcy innych osób, głównie turystów, aby oczekiwać kulminacyjnego momentu – opuszczenia kryształowej kuli, z masztu na szczycie budynku One Times Square przy 43. ulicy, co symbolizuje przejście ze starego w nowy rok.
Historia wydarzenia, nazywanego Ball Drop, zaczyna się 31 grudnia 1907 roku, z inicjatywy założyciela gazety New York Times Adolfa Ochs’a, której siedziba mieściła się w budynku, na którym stoi maszt z kulą; choć pierwsza impreza sylwestrowa z fajerwerkami odbyła się na Times Square w 1904 roku.
Times Square początki XX wieku i wieżowiec NY Times
Pierwsza kula była wykonana z drewna i stali, a rozświetlało ją 100 żarówek. Obecna kula ma średnicę 3.7 m, pokryta jest 2.688 kryształowymi panelami, rozświetlonymi 32.256 LED’owymi lampkami.
Przed sylwestrową nocą odbywają się testy podnoszenia i opadania kuli oraz świateł. Oglądaliście film „Sylwester w Nowym Jorku”? Elektryk, niejaki Kominsky, ratuje całą imprezę naprawiając kulę, która nie chciała się podnieść.
Wciąganie kuli na maszt odbywa się w sylwestrową noc o godz. 18:00.
Wydarzenie przyciąga uwagę widzów w całym kraju i za granicą, jest transmitowane przez wiele stacji telewizyjnych. Wiadomo, w telewizorze wszystko musi wyglądać pięknie, barwnie, interesująco. Kamery są zwrócone na centralny plac przed kulą, ze sceną, na której odbywają się przemówienia i występy artystów, ale tego mniejszego kalibru, choć w ubiegłych lata występował Coldplay, czy Taylor Swift. W tym roku na scenie odbył się nawet ślub. Ludzie zebrani na placu otrzymują balony, którymi machają do kamer. O północy wieżowiec z kulą rozświetlają fajerwerki, leci tradycyjna noworoczna piosenka Auld Lang Syne (szkocka pieśń ludowa śpiewana w krajach anglosaskich), a z nieba sypie się konfetti. Reklamy na budynku z kulą kosztują miliony dolarów, w tym roku dominowały 3 marki – Toshiba, Mastercard i Dunkin’Donuts.
Taka to telewizyjna rzeczywistość 🙂
Jak to wygląda poza kamerami?
Aby dostać się do zamkniętej strefy, tak zwanej bow tie (mucha), wzdłuż krzyżującej się 7. alei z Broadway, między ulicami 42. – 59., należy się tam pojawić bardzo wcześnie.
Ze znajomymi, których tak a propos spotkałem na lotnisku w Warszawie, próbowaliśmy się dostać chwilę po 15:00 i mieliśmy spore problemy. Ostatecznie udało się jakoś przemknąć i dostaliśmy się do sektora na 7. alei, między 48., a 49. ulicą, ucieszeni że nie jesteśmy wcale tak daleko i mamy dobry widok na wieżowiec z kulą.
Jak łatwo obliczyć oczekiwanie na północ trwało prawie 9 godzin!
Bardzo wczesne zapełnianie sektorów tłumaczone jest względami bezpieczeństwa. Ponoć nie należy przychodzić z plecakami i alkoholem, ale w rzeczywistości można było wnieść prawie wszystko. Bezpieczeństwa strzegło 6.000 policjantów.
Długi czas oczekiwania na stojąco w temperaturze 7 st. C (co dopiero, gdy spadnie śnieg lub deszcz) nas nieco przerażał, ale tłumaczyliśmy sobie że na pewno ten czas będzie uatrakcyjniony występami muzycznymi. Po godz. 18:00 występy na scenie faktycznie były, ale nagłośnienia dalszych sektorów już nie. Dochodziły do nas pogłosy puszczanych na okrągło z płyty piosenek, m.in. I love New York Alicii Keys.
Zmęczeni staniem ludzie siadali (i drzemali) na ziemi na kartonach od pizzy, która była sprzedawana za 25 dolców! Kawałek pizzy kosztował 6 dolarów, kubek gorącej czekolady i butelka wody 5 dolarów.
Kryzys przyszedł około godz. 21:00 i myśli czy warto nadal czekać. Teoretycznie można było wyjść ze strefy, ale tylko w wyznaczonych punktach. Zatrzymała nas wizja euforycznych okrzyków tłumu i sypiącego się konfetti, tak atrakcyjnie przedstawianego w telewizji. Tak naprawdę to nie mogłem się już doczekać końca roku 🙂
Chóralne Happy New Year oczywiście było, ale konfetti, mimo zapewnień pana policjanta, posypało się tylko nad placem ze sceną.
10 minut po północy tłum już się zaczyna rozchodzić napierając na barierki policyjne. Na szczęście InterContinental Times Square, w którym nocowałem, był blisko i wróciłem pieszo.
W sprzedaży były bilety na imprezy w okolicznych restauracjach i barach za kilkaset dolarów za osobę, z możliwością wyjścia na zewnątrz na obserwowanie opadającej kuli.
Alternatywnie nowy rok można było powitać w Central Parku, gdzie odbył się sylwestrowy nocny maraton i pokaz sztucznych ogni. Inny pokaz fajerwerków miał miejsce nad Statuą Wolności, co można było obserwować z dolnego Manhattanu.
Musiałem się z Wami podzielić swoim doświadczeniem, żebyście wiedzieli czego się spodziewać.
Nowy Jork to nadal moje ulubione miasto na świecie, ale Sylwester na Times Square w takich warunkach niekoniecznie. Gdyby nie ten koszmarnie długi i nudny czas czekania, to na pewno warto tam być. No cóż, przybyłem, zobaczyłem…i raz w życiu wystarczy. Chyba, że następnym razem uda się wejść na kwadrans przed północą bezpośrednio na plac 🙂
Post a comment