Soho House Chicago – recenzja
Jesteś kreatywny, cenisz wysoką jakość, nieformalną atmosferę i rozrywkowy styl życia?
Marka Soho House powstała z myślą właśnie o takich ludziach.
House’y przede wszystkim pełnią rolę Klubów, miejsc spotkań i zabawy dla ich członków, lokalnych mieszkańców. Według statutu, członkowie są rekomendowani i weryfikowani. To często osoby związane zawodowo z branżą mediową, filmową, modową, reklamową, muzyczną, kulturą i sztuką. Członkostwo uprawnia do wstępu do restauracji, barów, lounge’u, siłowni i na basen oraz wydarzeń kulturalnych. W zależności od wykupionego typu członkostwa, posiadacz karty ma także wstęp do House’ów w innych destynacjach.
Pierwszy House został otwarty w Londynie w dzielnicy Soho (stąd nazwa całej grupy) w 1995 roku. W swoim portfolio posiada już 18 klubów, w tym w Berlinie, Stambule, Barcelonie, Toronto, Nowym Jorku, Miami, Hollywood i Chicago.
Soho House to marka premium, która jest odzwierciedleniem stylu życia (lifestyle) bywających tam ludzi. Choć selekcjonowanie osób mających wstęp do Soho House może wydawać się snobistyczne, to idea członkostwa niewątpliwie nadaje prestiżu marce i miejscu.
Nie trzeba jednak posiadać karty członkowskiej, by móc doświadczyć tego miejsca i kontaktu z bywającymi tam ludźmi. Soho House oferuje także pokoje hotelowe.
Wybierając się do Chicago nie mogłem sobie odmówić tego doświadczenia.
Soho House Chicago znajduje się poza ścisłym centrum miasta, w dawnej dzielnicy przemysłowej.
Od początku zachwycił mnie eklektyczny styl wnętrz niegdyś budynku fabrycznego z 1907 roku. To połączenie stylu retro (pluszowe tkaniny, pastelowe barwy, wzorzyste tapety, kryształowe żyrandole, eleganckie meble z przełomu 19. i 20. wieku, pikowane tapicerki skórzane i welurowe) oraz stylu industrialnego (cegła, beton, żelazo, płytki ceramiczne).
Dyrektorem artystycznym grupy Soho House jest Vicky Charles, której celem jest tak dekorować House’y, jakby dekorowała własny dom. I faktycznie w Soho House można się poczuć jak w domu. Znajdziemy tu starannie wyselekcjonowane meble, detale i dzieła sztuki.
Soho House Chicago oferuje 40 pokoi w 5 kategoriach – Tiny (od 18 mkw), Small, Medium, Medium Plus i Big (55 mkw).
Zarezerwowałem pokój typu Medium. Była to bardzo duża przestrzeń – 45 mkw.
Jak na budynek postindustrialny, pokój miał wysoki sufit wykończony w surowym betonie z kryształowym żyrandolem, oraz duże okna ze szprosami. Podłoga wyłożona była deskami, a ściany tapetami retro.
Pokój wyposażony był w ogromne, wysokie łóżko z sześcioma poduszkami. Do dyspozycji gości jest bogato wyposażony minibar, choć nie taki mini, gdyż zamiast typowych małych buteleczek z alkoholami, do wyboru były duże i w szerokim zakresie. Jak na domowy barek przystało, tak i tutaj stały piękne kryształy, miarka, shaker do drinków oraz limonka, cytryna i pomarańcz. Dodatkowo czajnik i kapsułkowy ekspres do kawy wraz z piękną porcelaną. W komodzie wykończonej skórą znajdowały się – suszarka i prostownica do włosów, termofor, adaptory i ładowarki.
Łazienka z drewnianą podłogą i marmurowym blatem umywalki wyposażona była w pełen zakres akcesoriów o jakich bym nawet nie pomyślał – dezodorant, płyn do ust, tonik do demakijażu, balsam do ust, prezerwatywy, zestaw do mycia zębów i golenia, klapki zamiast typowych hotelowych kapci. Niestety minusem było słabe oświetlenie.
Pod deszczowym prysznicem wyłożonym płytkami w kolorze butelkowej zieleni, znajdują się aromatyczne kosmetyki marki Cowshed w bardzo szerokiej gamie. Wygląda to na tyle atrakcyjnie, że w pokoju znajduje się informacja o obciążeniu kosztami w sytuacji, gdyby goście zapragnęli zabrać ze sobą duże dozowniki z kosmetykami.
Do dyspozycji gości i członków jest kilka restauracji i barów, sala kinowa i przestrzeń eventowa do prywatnego wynajmu, a także siłownia i Spa marki Cowshed. Na parterze znajdują się cztery restauracje i bary dostępne także dla osób z zewnątrz nieposiadających członkostwa.
Lounge ‘The Club’ zajmujący całe piąte piętro, to przestrzeń restauracyjno-barowa, co-workingowa i chilloutowa z sofami, kominkiem i bilardem. Tutaj odbywają się także koncerty na żywo. Ściany zdobi sztuka współczesna takich artystów, jak Theaster Gates, Kerry James Marshall, czy Damien Hirst.
Na ostatnim szóstym piętrze znajduje się kolejna restauracja z barem, z wyjściem na przestronny taras z basenem. Kapitalna atmosfera, bardzo żywa, dzięki energicznej muzyce (wieczorami Dj rozstawia konsolę) i gwarowi jaki tworzą licznie zebrani tam ludzie w każdym wieku. To co ich charakteryzuje, to przede wszystkim świetny wygląd, modne ubrania, fryzury i tatuaże, sprawiający wrażenie pewnych siebie i elokwentnych. Nie ma takich hotelowych miejsc w Polsce. Wielka szkoda. Mówiłem o tym dwa lata temu na konferencji Hotel Trends w Warszawie, gdzie moderowałem panel dyskusyjny na temat idei hoteli lifestylowych.
Co do obsługi, to nie była ona równa. Świetna obsługa kelnerska – komunikatywni, żartobliwi panowie (kapitalne uniformy kelnerów w The Club). Natomiast obsługa recepcji nieadekwatna do standardu obiektu, momentami pretensjonalna, ograniczająca się tylko do formalności, nieco chaotyczna. A szkoda. Brak portiera.
Trochę liczb:
członkostwo typu Local House (wstęp do Soho House Chicago i Toronto) – 2.100 USD/rok
członkostwo typu Every House (wstęp do Soho House na całym świecie) – 3.200 USD/rok
pokój typu Medium – 390 USD
tost z awokado – 11 USD
masaż ciała 60 min. – 145 USD
Czytaj więcej…
Virgin Hotels Chicago – totalnie wyluzowany
Post a comment