Our Habitas w Namibii – recenzja
Namibia to nie tylko przepiękna przyroda i różnorodne krajobrazy, ale i wiele wyjątkowych miejscówek do zatrzymania się. Jedną z nich jest Our Habitas Namibia, gdzie gościłem w marcu tego roku, absolutnie niesamowita lodża, położona na terenie rezerwatu o powierzchni aż 50 tys. hektarów, 45 minut drogi od stolicy Namibii, miasta Windhoek.
Marka Our Habitas, która stawia na zrównoważony rozwój, została założona w 2014 roku przez brytyjskiego przedsiębiorcę Olivera Ripleya. Otwarty w 2021 Our Habitas Namibia jest jednym z sześciu aktualnie działających Habitasów w Meksyku, Chile, Maroku, Katarze oraz Arabii Saudyjskiej, gdzie również gościłem w maju tego roku. Do portfolio dołączą wkrótce obiekty w Kostaryce, Indonezji i Bhutanie. Jest to koncept lifestylowy, skierowany do klientów szukających nietypowych wrażeń w podróży. Oferuje wyjątkowe doświadczenia związane z dziką przyrodą, kulturą, jedzeniem, muzyką i dobrym samopoczuciem.
Owe doświadczenie rozpoczęło się od momentu wjazdu na teren rezerwatu, gdzie o ustalonej godzinie przy bramie czekał kierowca Abraham. 30-minutowa przejażdżka terenową Toyotą była okazją do posmakowania tego, z czym związany był cały mój pobyt, czyli obcowania z naturą w nienaruszonym krajobrazie, z dala od wszystkiego. Po drodze, niczym komitet powitalny, minęły nas żyrafy, strusie, kudu i skoczniki antylopie. Byłem oszołomiony, choć widziałem już te zwierzęta parę dni wcześniej w parku narodowym Etosza. Moim celem było zobaczenie w końcu z bliska nosorożca jako ostatniego reprezentanta tzw. Wielkiej Piątki Afryki, obok lwa, lamparta, słonia i bawoła. Abraham wspomniał, że będzie na to szansa podczas safari.
Przed namiotem recepcyjnym, w którym unosił się dym kadzidła, czekała recepcjonistka Luda z tacą. Powitała nas słowami – Witam w domu – i poczęstowała sokiem jabłkowym oraz wręczyła mokre ręczniczki do odświeżenia rąk i twarzy, a na koniec rejestracji założyła mi na nadgarstek sznurkową bransoletkę z logo Our Habitas.
Dom poza domem
Zasilany w pełni energią słoneczną Our Habitas Namibia został wzniesiony na szczycie wzgórza, z którego rozpościerają się widoki na bezkresny busz. Oferuje jedynie 12 wolnostojących domków w formie namiotów zapewniających maksimum prywatności, z tarasami wychodzącymi na wschód lub zachód słońca. Domki o powierzchni niemal 50 mkw wykonane zostały z naturalnych materiałów, w sposób spójny z otoczeniem. Zbudowane z gotowych modułów, dostarczonych i zmontowanych na miejscu, aby zminimalizować wpływ na środowisko.
__________________________________
To również może Ciebie zainteresować
Dynamiczny rozwój turystyczny w Afryce
__________________________________
Wnętrza otoczone grubym, zawijanym płótnem w połączeniu z moskitierami stanowią osłonę przed gorącem dnia i chłodem nocy. Wystrój jest prosty – dużo łóżko, sofa, pufy i biurko. W sypialni jest klimatyzacja, chłodziarka z bezpłatnymi napojami i czajnik z różnymi herbatami. W łazience jest deszczowy prysznic i organiczne kosmetyki w dozownikach, nie ma przedmiotów wykonanych z jednorazowego plastiku. Woda z prysznica spływa bezpośrednio na glebę pod domkami, by nawodnić rosnące tam rośliny. Pościel jest zmiana tylko na życzenie. W domkach nie ma Wi-Fi, ale to raczej dobrze. Serwis housekeepingowy wykonywany jest rano i wieczorem (turndown).
Życie towarzyskie
Centrum towarzyskim Our Habitas Namibia jest lounge usytuowany na szczycie skalnego urwiska, z barem i restauracją, wygodnymi siedziskami w cieniu płóciennego dachu i basenem bez krawędzi o nieregularnych kształtach. Szczególnie przyjemne są tu wieczory i zachody słońca. Po zmroku brak jakiegokolwiek światła latarni, które by „zanieczyszczało” okolicę, pozwala obserwować gwiazdy na bezchmurnym niebie. Ze względu na charakter miejsca, Our Habitas Namibia jest przeznaczony wyłącznie dla osób powyżej 12 roku życia.
Wliczone w koszt pobytu trzydaniowe posiłki składały się z lekkich dań, jak na przykład pomidorowe arancini, pikantna sałatka z fety, sajgonki z soczewicą i orzechami piżmowymi, tatar z buraków i kozim serem, kotlety jagnięce z puree z bakłażana, hummus z fasoli i awokado, oliwki oraz chlebek naan, czy lody imbirowe z nasionami dyni i tarta gruszkowo-migdałowa.
Habitas RISE
Marka Our Habitas za cel obrała sobie wspieranie lokalnych społeczności i kultury oraz podejmowanie wysiłków na rzecz ochrony środowiska. I tak powstał fundusz Habitas RISE, na który, według deklaracji, przekazywana jest kwota 10 USD za każdy dzień pobytu opłaconego przez gości. Poza wspomnianymi wcześniej praktykami, Our Habitas Namibia zapewnia miejsca pracy i szkolenia w zakresie hotelarstwa dla lokalesów.
Zespół, który liczy 29 osób, był znakomity – uśmiechnięty, życzliwy i pomocny. Widać, że obsługa sprawiała im przyjemność. Warto wspomnieć przy okazji, że komunikacja gości z recepcją odbywała się za pomocą aplikacji WhatsApp, przed przyjazdem, w trakcie pobytu i w razie potrzeby po wyjeździe.
Safari, medytacje i tańce
W obiektach Our Habitas goście są zachęcani do brania udziału w aktywnościach planowanych na każdy dzień, aby w pełni doświadczyć lokalności miejsca. Niemniej nie ma presji, jeśli ktoś nie ma ochoty. Oczywistą atrakcją są poranne i wczesnowieczorne safari, jak również zajęcia jogi i medytacji, warsztaty ziołolecznictwa i gotowania czy zajęcia taneczne przy dźwiękach afrykańskiej muzyki.
W Spa wykonywane są buszmeńskie rytuały przekazywane z pokolenia na pokolenie, a także tradycyjne zabiegi, w tym maska na ciało z czerwonej ochry stosowana przez lud Himba i kompres ziołowy ludu Khoi San z roślinami cenionymi ze względu na swoje właściwości regenerujące.
__________________________________
To również może Ciebie zainteresować
Afryka dzika – moja podróż po Kenii
__________________________________
Spało mi się tak dobrze, że odpuściłem pobudkę o 5:00 na poranne safari. Kiedy wstałem, słońce wschodziło nad horyzontem, ptaki ćwierkały, a po skałkach biegały piskliwe góralki skalne, coś jak susły, tylko że większe. Wypiłem zwyczajowo zieloną herbatę na tarasie i poszedłem na śniadanie. Sałatka owocowa, musli z jogurtem, francuski tost z jajkiem sadzonym i pomidorową salsą, świeżo wyciskany sok pomarańczowy – na dobry początek dnia. Takie śniadania jadam tylko w hotelach.
Podczas posiłku do stołu podszedł Abraham, który właśnie wrócił z safari: – Widzieliśmy nosorożce. Chcecie zobaczyć? – No jasne! – Ok, to jedziemy. I właśnie elastyczność lubię w takich miejscach, że nic nie muszę robić o wyznaczonej porze. Ruszyliśmy terenówką przez usiany akacjami busz w poszukiwaniu białych nosorożców. W samochodzie towarzyszyła nam dwójka innych gości, którzy przylecieli z RPA. Nasz przewodnik był doświadczonym tropicielem. Po niedługiej przejażdżce dostrzegliśmy je najpierw przez lornetki. Podjechaliśmy bliżej, przyglądały się nam uważnie. Abraham wspomniał, że w rezerwacie są także spotykane hipopotamy, słonie i gepardy.
Ze względu na wieczorny wylot z Namibii, udało się zostać na miejscu znacznie dłużej i cieszyć się chwilą. Naszą drogę w kierunku do bramy wyjazdowej z rezerwatu przecięło stado oryksów południowych. Nie chciało się stąd wyjeżdżać, a jak wrócić, to właśnie tutaj.
Trochę liczb:
Nocleg z wyżywieniem – od 2.500 zł
Safari 3h – 180 zł
P.S. Waszej uwadze polecam także Moon Mountain Lodge (Solitaire), Twyfelfontein Adventure Camp (Khorixas) oraz Onguma Forest Camp (Etosha)
Dziękuję, że przeczytałaś/eś mój artykuł do końca.
Post a comment