Kostaryka – gdzie słońce wschodzi nad Atlantykiem, a zachodzi nad Pacyfikiem

reklama

„Nigdy nie rezygnuj z tego, o czym nie możesz przestać myśleć nawet na jeden dzień.” – W.Churchill.
Dalekie, egzotyczne podróże były moim marzeniem odkąd pamiętam, kiedy pojawiła się w mojej świadomości ciekawość świata. To nie jest kwestia wyjazdu wakacyjnego, urlopu. To mój styl życia. Priorytet.

Poniżej podsumowuję moją podróż do Kostaryki. Powróciłem ze wspaniałymi wspomnieniami, wciąż żywymi w mojej głowie. Dziękuję, że towarzyszyliście mi w tej podróży w mediach społecznościowych, za komentarze i pozytywne reakcje. Wielu z was pisało, że też marzycie o takim wyjeździe. Pamiętajcie, marzenia nie spełniają się same, marzenia trzeba spełniać.
Znajomy napisał do mnie wiadomość – „Piękny wyjazd, przyroda i relacja. Super się to oglądało. Już nie muszę jechać, a hajs został w kieszeni.” Może i tak. Ale czy nie od tego są pieniądze, żeby zamiast podglądać na ekranie telefonu, samemu doświadczać piękna natury i życia? Hajs wróci, zarobi się, a czasu na życie nie wrócimy.

Ticos, czyli Kostarykańczycy, pozdrawiają się zwrotem – Pura vida! Oznacza to czyste życie, samo życie, po prostu świetnie. Jest odzwierciedleniem ich podejścia do życia, w zgodzie z naturą, bez pośpiechu, jak na Latynosów przystało. Przez to Kostaryka należy do czołówki najszczęśliwszych narodów na świecie.

 


plaża Uvita

Park Narodowy Arenal

 

Informacje praktyczne

Nie jest to szczegółowy przewodnik na temat Kostaryki. Takich treści jest w Internecie mnóstwo. Ponieważ na Instagramie zadawaliście mi pytania, jak zaplanowałem swoją podróż, jak się przemieszczałem i gdzie nocowałem, oraz co polecam i co odradzam, zebrałem te informacje w jednym miejscu.

Z biurem podroży nigdy nie podróżowałem i także teraz wyjazd do Kostaryki zaplanowałem samodzielnie. Poczytałem artykuły, popytałem znajomych, którzy tam już byli. Polecam blog https://travelandkeepfit.com/

W samej Kostaryce spędziłem siedem dni na przełomie grudnia i stycznia. Podróż poprzedziłem i zakończyłem przystankiem w Nowym Jorku, skąd leciałem liniami Avianca przynależącymi do sojuszu Star Alliance.

Kostaryka to bezpieczny kraj, a ludzie są przyjaźnie nastawieni.

 


przydrożny stragan z owocami 

 

Pod względem covidowym – nie ma wymagania bycia zaszczepionym ani posiadania negatywnego wyniku testu przylatując do kraju. Podróżni muszą wypełnić formularz online tzw. Health Pass. Jednak osoby niezaszczepione dwiema dawkami muszą wykupić ubezpieczenie medyczne na wypadek zachorowania i mogą spotkać się z ograniczeniami w zwiedzaniu, np. parków narodowych.

Polacy nie potrzebują wizy.

Pogodowo było korzystnie. Maksymalna temperatura w ciągu dnia wynosiła jakieś 28 stopni. Było słonecznie, opady deszczu zdarzały się w nocy. Spacerując po lasach deszczowych można odczuwać lekki chłód, więc cienka bluza może się przydać dla zmarzluchów. Nie potrzebne były buty trekkingowe, ale ja nie wchodziłem na wulkany. Warto zabrać spray na komary.

 


zupa aztecka 


placki z bananów warzywnych i puree z fasoli 

 

Lokalna waluta to colon kostarykański. Najmniejszy nominał 1000 colon to równowartość 1,56 dolara amerykańskiego.
Przykładowe ceny:
– kokosy kupione na straganach przy drodze: 1000 – 2000 colon
– woda mineralna butelka 0.3: 1300 colon
– danie główne w knajpie w turystycznej miejscowości La Fortuna (żeberka, placki z bananów, puree z czarnej fasoli): 4900 colon

Auto Mitsubishi 4×4 Suv wypożyczyliśmy w firmie Sixt. Wystarczyło polskie prawo jazdy. Do korzystania z Internetu w drodze posługiwałem się hot spotem odpłatnie wypożyczonym z Sixt, który w pewnych obszarach tracił zasięgi. Paliwo (benzyna 95) kosztowało 697 colon za litr (1,10 usd).

Dla osób bez prawa jazdy – rozwinięta jest sieć połączeń autobusowych między turystycznymi miejscowościami.

 


typowy widok w kostarykańskich miastach na prowincji


lokalne rękodzieło

 

Parki narodowe i rezerwaty

Turyści przyjeżdżają tutaj, by odkrywać jej największą wartość, czyli dziką przyrodę. Dobrobyt mieszkańców Kostaryki powiązano z troską o zachowanie dziedzictwa przyrodniczego. A jest ono ogromne. Parki narodowe i rezerwaty zajmują ponad 1/4 powierzchni kraju. W Kostaryce żyje 857 gatunków ptaków, z czego ok. 50 gatunków stanowią kolibry, 227 gatunków ssaków, w tym 100 gatunków nietoperzy, 221 gatunków gadów, w tym 5 gatunków żółwi, oraz ok. 300 tys. gatunków owadów, w tym 1251 gatunków motyli. Odkryto 800 gatunków paproci, 30 gatunków helikonii i ponad 1400 gatunków storczykowatych.

 

 

Rezerwat Santa Elena 

Po wylądowaniu w San Jose od razu ruszyliśmy w drogę. Pominąłem stolicę. Zacząłem od lasu mglistego Santa Elena w regionie Monteverde. Jest mniej popularny od pobliskiego rezerwatu Monteverde i przez to jest mniej turystów. Las tworzy niezwykły ekosystem. Na szlaku jesteśmy zachęcani do kontemplowania natury poprzez tabliczki z instrukcjami, np. zamknij oczy, weź głęboki oddech, co myślisz, co czujesz, nie śpiesz się, dotknij drzew. Rezerwat jest prowadzony przez lokalną społeczność, a dochód przeznaczany na podniesienie jakości edukacji w lokalnych szkołach. Jeśli planujecie tą część kraju, to warto wybrać się do rezerwatu. Jeśli macie niewiele czasu na podróż, można sobie odpuścić i od razu ruszyć w region La Fortuna i wulkanu Arenal.

 


widok na rezerwat Santa Elena z wieży widokowej 

 

Droga z Monteverde do La Fortuna prowadzi wokół rozległego jeziora Arenal, które jest sztucznym zbiornikiem wodnym. Urokliwe miejsce. Na poboczu spotkałem zgromadzone ostronosy. Stąd niedaleko do parku narodowego Volcan Tenorio z wodospadami, które wydaje się ciekawą opcją. Jednak potrzeba na niego cały dzień, a tego czasu nie miałem. Rejon parku narodowego Arenal z wulkanem Arenal, który ostatnio wybuchł w 1968 roku, jest głównym celem turystów w tej części kraju.

 


jezioro Arenal 


wulkan Arenal 


znaki ostrzegające przed zwierzętami na drodze 


…i słusznie!

 

Co warto uwzględnić w planie:

Rezerwat Bogarin, czyli szlak leniwców.

Znakomite doświadczenie przyrodnicze. Koniecznie z przewodnikiem, w przeciwnym razie nie zobaczycie wiele. Jeśli traficie na Williama, to świetnie. Pracuje tam 30 lat, urodził się w okolicy więc doskonale zna zwierzęta, ich zwyczaje i ciekawie opowiada. Byliśmy w małej 5-osobowej grupce. Przez lunety widzieliśmy leniwce, tukany, kolibry, żaby, iguany.

 


leniwce


sowa


silnie trująca żabka (dart frog)


rzekotka czerwonooka


tukan


iguana 

 

Wodospad La Fortuna

Można go podziwiać z daleka z platformy zaraz po wejściu na teren rezerwatu, ale i tak trzeba zapłacić za bilet. Dlatego warto się poświęcić i pokonać 500 stopni w dół i 500 stopni ponownie w górę, aby zobaczyć wodospad z bliska i nawet się w nim wykąpać. Samo miejsce ujścia wodospadu jest zatłoczone, ale kilkanaście metrów dalej wzdłuż rzeki jest piaszczysty brzeg i głazy w wodzie i można tam odpocząć przed powrotem na górę.

 

 

Gorące źródła Tabacon

Pod tą nazwą znajdziecie Tabacon Thermal Resort & Spa z płatnym wejściem do źródeł, jak i część gorącej rzeki w sąsiedztwie resortu, gdzie możecie się moczyć bezpłatnie. Wybrałem opcję bezpłatną. Ścieżka prowadzi przez…dziurę w płocie z siatki. Można tam spotkać sporo lokalnych mieszkańców, którzy poza kąpielami grillują sobie na brzegu.

 

 

Sporą atrakcją turystyczną jest prywatny park wiszących mostów Mistique. Jest to miejsce bardzo oblegane i wskazane jest zakupić wcześniej bilet przez Internet. Zajechałem bez biletu i zostałem odesłany z kwitkiem.

Po spędzeniu kolejnych dwóch dni w rejonie Arenal, ruszyłem w stronę Pacyfiku, po drodze przejeżdżając przez Most Krokodyli. Można tam dostrzec niemałe bestyjki.

 

Park narodowy Manuel Antonio 

Na wybrzeżu znajduje się park narodowy Manuel Antonio i jak można przeczytać w przewodnikach najładniejsze plaże w kraju.
Powiem tak. Plaża Manuel Antonio nie zachwyca, choć jest całkiem urokliwa. Jeśli wejdzie się do parku z rana w pierwszej turze zwiedzających, czyli o 7:30, można się nacieszyć kameralnością plaży zanim zejdą się tłumy turystów w kolejnych turach.

Sam park Manuel Antonio niczym mnie nie zaskoczył, mając za sobą zwiedzanie rezerwatu Santa Elena i Bogarin. W dodatku zwiedzanie z przewodnikiem odbywa się w większych grupach, które w dodatku wchodzą na siebie, aby dostrzec jakieś zwierzę przez lunetę. Czułem się jak w zoo, choć o wiele więcej zwierząt widziałem w Bogarin.

 

 

Za to na plaży spotkałem kilka iguan spacerujących po piasku i żółwia lądowego. Sensację wywołały małpy, które przyzwyczajone do obecności turystów pozwalały sobie na bardzo wiele. Jedna z nich próbowała ukraść plecak turystki pozostawiony pod palmą, ale bezskutecznie. Jednak owoc z ręki wyrwie bez problemu i może ugryźć.

Bilet wejściowy do parku Manuel Antonio warto wykupić przez Internet wcześniej, gdyż są limity wejść turystów. Jeśli jednak biletów zabraknie, pozostaje już tylko opcja prywatnych przewodników, którzy będą nagabywać turystów przy bramie i legalnie sprzedawać swoje bilety za dużo wyższe stawki. Na terenie parku i plaży można pozostać do zamknięcia o godzinie 16:00.

 

 

My po kilku godzinach się zawinęliśmy i po lunchu na mieście pojechaliśmy autem na plażę Uvita, położonej godzinę jazdy na południe. I to była słuszna decyzja. Zbliżał się akurat zachód słońca. Mało ludzi, dziksze fale, czarny piasek i dużo palm. Jest to ulubiona miejscówka dla surferów. Wejście na plażę także jest odpłatne, gdyż jest to część kolejnego parku narodowego.

 

 

MIEJSCA NOCLEGOWE 

W rejonie Monteverde wybrałem mały hotel Mar Inn. Schludnie, wygodnie, smaczne śniadania i parking w cenie.

W rejonie Arenal zatrzymałem się w hotelu La Finca Lodge, położonym 30 km od gwarnego La Fortuna. Wspaniałe miejsce. Cisza i prywatność, kojące widoki, bardzo dobra obsługa.

 


hotel Mar Inn


La Finca Lodge


La Finca Lodge

 

Na wybrzeżu zarezerwowałem hotel Millenium, położony tuż przy wejściu do parku Manuel Antonio. Przyzwoity standard, choć cienkie ściany i stropy. Recepcjonistka okazała się bardzo pomocna. Mam w zwyczaju zostawiać sobie kilka nocy, w zależności od długości podróży, bez zarezerwowanych miejsc, aby móc sobie pozwolić na zmiany planu podróży. Mimo, że wybrałem w tym hotelu opcję rezerwacji bezzwrotnej, recepcjonistka bezkosztowo zmieniła mi termin przyjazdu na następny dzień, bo chciałem zostać dłużej w Arenal. W zamian wydłużyłem pobyt w Millenium o drugą noc.
Dodam, że w rejonie Manuel Antonio jest już bardzo tłoczno, wręcz imprezowe klimaty. Nie brakuje jednak na wybrzeżu opcji zakwaterowania w buszu, z dala od tłumów.

Wisienką na torcie był pobyt w położonym w rejonie Arenal luksusowym resorcie Nayara Tented Camp, przynależącym do prestiżowego zrzeszenia The Leading Hotels of the World. Po prostu WOW. Recenzja TUTAJ.

 

 

Oby więcej takich podróżniczych przeżyć w tym roku!

 

 

Blog Enjoyyourstay.pl poświęcony jest moim dwóm pasjom – hotelarstwu i podróżom. Zależy mi, aby dostarczać Czytelnikom wartościowe treści. Jeśli moje publikacje inspirują Was i dzięki nim dowiadujecie się czegoś nowego, będzie mi bardzo miło, jeśli postawicie mi kawę. Praca nad blogiem wymaga wielu godzin pracy, także w nocy, więc kawa zawsze się przyda i da energię do dalszego tworzenia 🙂 Dziękuję, że jesteście!

P.S. tak naprawdę, to piję herbatę 🙂

Komentarze

komentarzy

Post a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazine made for you.

Featured:

No posts were found for provided query parameters.

Elsewhere: