Dominikana – niekończące się plaże złocistego piasku
Ejjj, stój, masz mój paszport – usłyszałem od jednej z dziewczyn stojących jeszcze przy strażniku granicznym na lotnisku w Santo Domingo. To był czerwiec 2008 roku.
Dziwny tam mają zwyczaj kontroli paszportowej.
Strażnik przywołuje do siebie podróżnych gromadzących się strefie kontroli dziwnym odgłosem – psyyyt, psyyyt, i kontroluje po dwie, trzy osoby na raz.
Tak się złożyło, że podszedłem z dwiema dziewczynami, bliźniaczkami z Holandii.
Strażnik zebrał nasze paszporty, wbił pieczątki i oddał nie zważając na godła na bordowych okładkach. Zgarnąłem niby swój i ruszyłem przed siebie.
Kto by pomyślał, że od tego momentu spędzimy wspólnie dwa tygodnie.
Czekając dość długo na bagaże, nawiązaliśmy rozmowę. Okazało się, że lecieliśmy jednym samolotem z Hawany. Ja spędziłem na Kubie dwa tygodnie, po czym pod koniec spontanicznie postanowiłem przedłużyć karaibską przygodę. Trochę pod namową Filipa, którego poznałem wraz z rodzicami w Hawanie, a z którym się przyjaźnię do tej pory. Filip też przyleciał do Santo Domingo, ale dzień później.
Tutaj możecie przeczytać o mojej podróży przez Kubę…
Moja niezwykła kubańska przygoda
Marit i Dieu były w podróży po Ameryce Łacińskiej i Karaibach już pół roku, zaczynając w Meksyku i kończąc właśnie na Dominikanie. Studiowały Iberystykę na uniwersytecie w Rotterdamie, więc taka podróż była dla nich świetnym doświadczeniem.
Nie byłem przygotowany na Dominikanę i nie miałem nawet noclegu na pierwszą dobę. Dziewczyny zaproponowały wspólny przejazd taksówką z lotniska do centrum stolicy.
Kiedy podjechaliśmy pod ich hotel, już mieliśmy się rozejść, ale wtedy zaproponowały czy chciałbym spędzić te dwa tygodnie w ich towarzystwie. Nie mając żadnych planów i nie znając hiszpańskiego, którego znajomość uławiała wiele spraw, chętnie przyjąłem ich propozycję.
Filip i jego kolega, który do niego doleciał, zatrzymał się w naszym hotelu, ale już następnego dnia udał się od razu na północ, gdzie zahaczył o Haiti, jeden z najbiedniejszych krajów świata.
od lewej: Dieu, właściciel hotelu, Filip, ja i kolega Filipa
Atrakcyjne blondynki przykuwały uwagę tubylców, dzięki czemu mogliśmy liczyć na różne atrakcje i zniżki 🙂
Na ulicy, przy której znajdował się hotel, kręcony był odcinek ponoć popularnej dominikańskiej opery mydlanej. Wysokonogie dziewczyny zainteresowały producenta serialu, który zaproponował im wyjście wieczorem do klubu wraz z jego kolegą.
Ku jego nieprzyjemnemu zaskoczeniu, dziewczyny postawiły warunek, że przyjmą zaproszenie jeśli i ja pojadę z nimi 🙂 I tak oto robiłem za przyzwoitkę 🙂
Republika Dominikany zajmuje połowę wyspy Haiti (pierwsza nazwa tej wyspy to Hispaniola) i sąsiaduje z państwem Haiti.
Santo Domingo zostało założone w 1496 roku przez brata Krzysztofa Kolumba, Bartolomeo. Szybko stało się ważną hiszpańską bazą podboju Ameryk i centrum administracyjnym.
W 1990 roku dzielnica kolonialna w Santo Domingo została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Santo Domingo toczy historyczny spór z hiszpańską Sewillą o to, gdzie tak naprawdę znajdują się szczątki Krzysztofa Kolumba.
Tutaj okazały grobowiec ze strażnikiem. Drugi grobowiec znajduje się w katedrze w Sewilli.
Po dwóch dniach spędzonych w Santo Domingo ruszyliśmy dalej w drogę, na wschód wyspy.
powszechny środek lokomocji lokalesów, z którego mieliśmy okazję skorzystać 🙂
Absolutny przystanek to wyspa La Isla Saona.
Sam transport na wyspę nie odbył się zwykłym katamaranem, jak inni turyści. Dziewczyny wykorzystując znajomość języka, no i oczywiście urodę, przekonały kapitana motorówki, by za niedużą opłatą przewiózł nas na wyspę, razem z pracownikami tamtejszych restauracji i straganów.
To było ciekawe doświadczenie. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie. Jedną ręką trzymałem się mocno za oparcie siedzenia, a drugą za żołądek. Modliłem się, aby szybko ujrzeć brzeg wyspy 🙂
To co zobaczyłem, warte było tej ekstremalnej przejażdżki.
Spędziliśmy tam prawie cały dzień.
Dominikana oferuje jedne z najpiękniejszych plaż na świecie. Centrum turystycznych przyjazdów z całego świata jest Punta Cana na wschodnim wybrzeżu, które jednak ominęliśmy szerokim łukiem.
Kolejnymi przystankami naszej podróży były Las Galeras i Puerto Plata na wybrzeżu oraz Jarabacoa po środku wyspy.
Lazurowe morze Karaibskie, plaże, palmy, owoce morza. To motywy przewodnie.
Na koniec wróciliśmy do Santo Domingo, skąd następnego dnia poleciałem do Hawany na 3 dni, a stamtąd z powrotem do Europy, zabierając ze sobą wspomnienia, nowe znajomości, kilka butelek rumu i mnóstwo piasku na klapkach 🙂
Choć minęło już sześć i pół roku od tamtej wyprawy, to buzia mi się uśmiecha na jej wspomnienie 🙂
Post a comment