Czego o obsłudze gości można się nauczyć z filmu „Pretty Woman”

reklama

Ostatnio obejrzałem w telewizji film „Pretty Woman” i mimo, że minęło 30 lat od jego nakręcenia, za każdym razem oglądam go z zainteresowaniem. Nie tylko dla świetnej roli Julii Roberts, ale hotelu, który jest tłem akcji filmu oraz idei luksusowej obsługi, którą doskonale odtworzyli aktorzy.

Hotel Beverly Wilshire, zarządzany przez markę Four Seasons, to popularny hotel w Los Angeles. Znajduje się przy skrzyżowaniu Wilshire Boulevard i Rodeo Drive w dzielnicy Beverly Hills. Otwarty w 1928 roku, gościł amerykańskich prezydentów, gwiazdy filmowe oraz znane osobistości, w tym poprzedniego cesarza Japonii Hirohito i Dalai Lamę. John Lennon i Elvis Presley mieszkali w hotelu przez dłuższy czas.
Nie miałem jeszcze okazji w nim gościć, jedynie zwiedziłem podczas wizyty w Los Angeles 7 lat temu.

Filmowa obsługa hotelu prezentuje empatię, dyskrecję, troskę i intuicję.
Dyrektor hotelu traktuje Julię, mimo jej profesji, z szacunkiem i wyrozumiałością. Wręcza chusteczkę kiedy płacze. Bez proszenia organizuje garderobę i fryzjera oraz przyucza jak posługiwać się sztućcami przed ważną kolacją, w której ma wziąć udział.
Kiedy po rozstaniu z Julią, nostalgiczny Richard Gere zwraca dyrektorowi diamentową kolię, którą nosiła, ten, wyczuwając emocje Richarda, porównuje piękno biżuterii do urody Julii i dyskretnie sugerując dopowiada, że w razie czego wie pod jaki adres została zawieziona przez hotelowego szofera (nikt nie myślał wtedy o RODO).
W innej scenie poprawia zapięcie guzików uniformu portiera, podkreślając wagę aparycji personelu.

 

 

Sprzedawczyni w hotelowym butiku pomaga Julii, jak kobieta kobiecie, nie ocenia po wyglądzie oraz pozwala sobie na komentarz okazujący zrozumienie dla jej sytuacji życiowej. Dobierając garderobę, trafnie odgaduje rozmiar sukienki, dodając, że jej praca polega właśnie na tym, żeby rozpoznawać potrzeby klienta.
Z kolei, kiedy Julia gwałtownie wyciąga widelcem ślimaka z muszli i trafia nim w kelnera, ten sprawnie łapie go w rękę i ze spokojem na twarzy mówi – nie ma problemu, to często się zdarza – pomagając jej z humorem wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.

 

 

Generalnie obsługa hotelu okazuje sympatię głównej bohaterce, co widać chociażby w scenie, gdy portierzy i recepcjoniści z zachwytem patrzą na jej przemianę, jak elegancko ubrana przechodzi przez lobby.

Ot, takie detale.
To jest właśnie D-O-Ś-W-I-A-D-C-Z-E-N-I-E luksusowego hotelu. Rozwinięcie znaczenia tego pojęcia  TUTAJ

NOTTING HILL

A oglądaliście inny film z Julią Roberts pt. Notting Hill, której towarzyszy Hugh Grant?
Dla tych co nie widzieli – Słynna amerykańska aktorka Anna Scott przypadkowo poznaje nieśmiałego Anglika Williama, właściciela księgarni w londyńskiej dzielnicy Notting Hill, co daje początek ich miłości.

Anna przyjechała do Londynu promować swój film i zatrzymała się w The Ritz London, do którego zaprosiła Williama na spotkanie. Telefon z zaproszeniem odebrał jednak jego mało rozgarnięty współlokator Spike. William dzwoni do recepcji i prosi o połączenie rozmowy z pokojem pani Scott. Problem w tym, że Anna została zarejestrowana pod przybranym nazwiskiem, którego Spike nie zapamiętał. Recepcjonista odmawia połączenia rozmowy bez podania nazwiska zapisanego w systemie. Spike nagle sobie przypomina – Anna Flinstone – dzięki czemu telefon został przełączony.

Używanie przybranych nazwisk, pseudonimów tzw. alias name, to powszechna praktyka w luksusowych hotelach w przypadku słynnych ludzi. Dlaczego? Właśnie po to, by nie dzwonili do pokoi przypadkowi ludzie. Zgodnie z procedurami również sam numer pokoju nie może wystarczyć do przełączenia rozmowy. Należy podać nazwisko, pod którym gość jest zarejestrowany. Jeśli gość nie życzy sobie łączenia rozmów telefonicznych do pokoju, powinien to zgłosić w recepcji.

Można powiedzieć – nie ma potrzeby dzwonić do pokoi, przecież goście VIP też mają komórki. Nie wszyscy muszą je mieć przy sobie, a poza tym może być sytuacja nagła, dlatego odpowiednie procedury są wdrażane. Pobyty gości VIP są wcześniej planowane, a manager celebryty przekazuje hotelowi wytyczne.

I tutaj jeszcze jedna kwestia. W hotelach luksusowych, zwłaszcza międzynarodowych marek, praktykowany jest zwyczaj wysyłania zdjęć VIPów do wszystkich działów hotelu (w Four Seasons to się nazywa Show Me – You Know Me) z informacją kim jest dana osoba, jak ma na nazwisko (także alias name), datą pobytu, godziną przyjazdu/wyjazdu, numerem pokoju, uwagami dotyczącymi pobytu. Po co? By personel wiedział kogo może spotkać w restauracji, w Spa, na korytarzu, czy podczas sprzątania pokoju.

Co ciekawe, nawet jeśli pracownik obsługi wie jak rzeczywiście ma na nazwisko gość VIP, to zgodnie z procedurą powinien zwracać się przybranym nazwiskiem.

Komentarze

komentarzy

Post a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazine made for you.

Featured:

No posts were found for provided query parameters.

Elsewhere: