Pałac Ciekocinko Hotel Resort & Wellness – recenzja

reklama

„Szanowny Panie Karolu, bardzo się cieszę, że zdecydował się Pan na spędzenie swojego czasu w Pałacu Ciekocinko. Dołożymy wszelkich starań, aby pobyt był jak najbardziej udany.”
Po tak zachęcającym mailu z potwierdzeniem rezerwacji, byłem bardzo ciekaw doświadczenia pobytu w pięciogwiazdkowym Pałacu Ciekocinko Hotel Resort & Wellness na Kaszubach, który określa siebie mianem luksusowego, butikowego hotelu nad polskim morzem.

Wysoka brama, za którą rozciąga się długi szpaler czerwonych dębów, jest niczym portal, przez który goście przenoszą się w czasie do początków 20. wieku. To właśnie wtedy, w 1906 roku zaczyna się historia Pałacu Ciekocinko.
Właściciel odnawiający budynek przez wiele lat, zadbał o każdy szczegół, aby poczuć ducha tamtej epoki.
Pięknie urządzone wnętrza, które łączą style art déco, biedermeier i secesję. Zwiezione z całego świata antyki, które po renowacji dostały drugie życie. Oryginalne secesyjne płytki na taras sprowadzone z Belgii, ręcznie wykonane tapety z manufaktury Bradbury & Bradbury w San Francisco, skrzynkowe okna, mozaikowe parkiety, ornamenty w kształcie liści dębu na ścianach, tapicerowane lamperie, kaflowe piece, kwieciste sofy, lampy, obrazy, rzeźby, ryciny, ozdobne klamki, wysokiej jakości tkaniny. Masa detali. Wiszące na ścianach na korytarzach i w pokojach unikatowe zdjęcia przedstawiają polskie tradycje hippiczne okresu międzywojennego.
Niezapomniane przeżycia estetyczne gwarantowane. Ale hotel butikowy, to coś o wiele więcej, niż piękny budynek i jego wnętrza oraz kameralna atmosfera (idealny hotel butikowy ma do 60 pokoi). To spersonalizowana obsługa, dopracowana w szczegółach.

Czytaj więcej… Co czyni hotel butikowym

Nie było portiera, który powitałby gości na podjeździe i pomógł z bagażem. W przedsionku, w którym znajduje się recepcja, nie było czuć żadnego przyjemnego zapachu, ani słychać muzyki. Za biurkiem recepcyjnym siedziały dwie recepcjonistki, a na krześle dla gościa, tyłem do wejścia siedział pracownik gastronomii. Zostałem powitany niemrawym głosem, bez uśmiechu, jakbym zaskoczył pracowników swoim przyjazdem, choć telefonicznie rozmawiałem z recepcjonistką 15 minut wcześniej. Gdzie standardy powitania – Dzień dobry, witamy w Pałacu Ciekocinko. Oczekiwaliśmy pańskiego przyjazdu? Już nie mówiąc o personalnym powitaniu z użyciem chociażby imienia.
Im dalej w las, tym było ciemniej.

reklama

Zamiast należytego powitania, słyszę – Musi pan poczekać, bo pokój jest w trakcie sprzątania. Doba zaczyna się o 14:00 (przyjechałem 13:15). Zadzwonię do pana.
Odpowiedziałem, że nie ma problemu. Ale czekałem, aż recepcjonistka dopowie coś jeszcze, na przykład co miałbym ze sobą zrobić w tym obcym dla mnie miejscu. Nie doczekawszy się, sam zapytałem. Usłyszałem – No jest wiele miejsc. Może pan pospacerować po parku, zajść do stajni, do restauracji.
Mimo, że obsługa odbywała się przy biurku, recepcjonistka nie zaproponował żebym usiadł, ani nie wskazała mojej osobie towarzyszącej krzesła stojącego pod oknem.
Brak informacji co jest zawarte w cenie pokoju i o dokonanej kilka tygodni wcześniej transakcji na karcie kredytowej w wysokości 50% kosztu pobytu. Żadnej kurtuazyjnej pogawędki – jak minęła podróż, co pana sprowadza w te strony, jakie ma pan plany. Brak informacji o restauracji, o śniadaniu, o spa, o atrakcjach na terenie hotelu i w okolicy. Brak zachęty do czegokolwiek, co by wzbogaciło moje doświadczenie pobytu w tym urokliwym miejscu, a przy okazji zachęciło do wydania pieniędzy.
Na pytanie którędy do baru, gdzie chciałem poczekać na pokój, jedna z recepcjonistek zamiast odprowadzić przynajmniej do schodów prowadzących w dół do baru, tylko wskazała drogę.

O 14:45 otrzymałem telefon, że pokój jest już gotowy. Dopiero, gdy wspomniałem że jest już sporo po czasie, usłyszałem słowo przepraszam za długie oczekiwanie. Wróciłem do recepcji po klucz. Tylko jedna z recepcjonistek (chyba nowa, bo się przyuczała) miała refleks żeby wstać z krzesła. Druga rozmawiała ze mną siedząc. Z czym inni pracownicy recepcji też mają problem zauważyłem. Odchodząc nie padło nawet zwyczajowe – życzymy przyjemnego pobytu.

Tutaj albo brakuje spisanych standardów obsługi, albo od dawna nikt o nich nie słyszał i ich nie czytał. Choć ciekawe, co w nich jest zapisane.

Czytaj więcej… Czy standardy obsługi są jeszcze potrzebne?

W budynku pałacowym dostępnych jest 30 pokoi i apartamentów w kilku kategoriach. Zarezerwowałem pokój typu Executive.
Dzięki zrobieniu rezerwacji bezpośrednio z hotelem, a nie przez pośrednika, uzyskałem rabat. O możliwych benefitach za rezerwacje bezpośrednie pisałem TUTAJ

Pokoje otwierane są klasycznym kluczem z mosiężnym chwostem, a nie kartą elektroniczną, co jest bardzo fajnym akcentem.
Wysoki sufit, drewniana podłoga, duże okno, piękne meble. Pierwsze wrażenie byłoby kapitalne. Dlaczego byłoby?
Otwierając drzwi pokoju moje nozdrza podrażnił nieprzyjemny zapach, jakby drewniana podłoga została umyta brudną wodą. Zgłosiłem to od razu recepcjonistce, która początkowo wydawała się zaskoczona, ale jak później przyznała, wiedziała o tym przed wydaniem mi klucza. To dlaczego zostałem wpuszczony do śmierdzącego pokoju na litość boską?! Personel liczył, że gość może nie poczuje?
Jak obliczyłem, na posprzątanie mojego pokoju aż dwie pokojowe (tyle zauważyłem) miały półtorej godziny czasu. Wystarczająco, by tak nieduży pokój należycie przygotować. Została mi zaproponowana zmiana pokoju na inny w tej samej kategorii, ale układ tamtego pokoju mi nie odpowiadał. Nie padło nawet przepraszam za niedogodność, żadnego półmiska owoców, czy butelki wina, której koszt dla hotelu to pryszcz przy wysokich cenach za pobyt. Pod moją nieobecność podłoga została umyta raz jeszcze. Aż się prosiło, aby pokojowa umyła i odstawiła użytą szklankę na miejsce, szlafrok zostawiony na łóżku zawiesiła w łazience. To są właśnie elementy luksusowej usługi, które wymagają jednak szkoleń i świadomości personelu, a zwłaszcza kierownictwa.

Po takim rozczarowaniu na wejściu, nie zrobiła już na mnie wrażenia pierzasta pościel na dużym łóżku wyprodukowana przez tę samą firmę, która ją dostarczyła także na Titanica. Na masywnej szafce nocnej, którą musiałem z trudem odsunąć, by sięgnąć do kontaktu, stał działający zabytkowy telefon ze znaczkiem przedwojennego Zarządu Poczt i Telegrafów, co również było ciekawym detalem.

Asortyment minibarku był całkiem OK, nie było w nim jednak regionalnego piwa, czy butelki wina, ale wytłumaczyłem sobie, że picie wina w takim hotelu wymaga właściwej oprawy w restauracji. Co było bardziej zastanawiające, to brak szkła do napojów i drinków. Na stoliku stały jedynie dwie szklanki do wody z logo dostawcy wody mineralnej. A czemu nie kryształowe? Plus za płócienne podkładki pod szklanki.

Dostępny był kapsułkowy ekspres do kawy, choć bez śmietanki w płynie lub proszku. Niestety, znowu filiżanki z logo marki kawowej i…plastikowe łyżeczki. Serio? Dbając o detale, czemu nie wyposażono pokoi w elegancką porcelanę polskiej lub brytyjskiej marki?

Telewizor w takim hotelu powinien być większy niż 40 cali, a już na pewno z szeroką ofertą programów, niż podstawowym zakresem kablówki jak w hotelu ekonomicznym. Nie widziałem też ani jednego kanału w języku obcym.
Ponadto, ze względu na zabytkową ramę łóżka, jego przednia wysoka część zasłaniała w połowie telewizor, gdy chciałem obejrzeć film w pozycji leżącej. Z kolei pozycja siedząca i opieranie się głową o rzeźbione ornamenty na zagłowiu było mało wygodne, ale takich urok starych mebli. Telewizor powinien być wyżej ustawiony lub podwieszony.

W szafie wisiały dobrej jakości szlafroki i kapcie, oraz rzadko spotykane w polskich hotelach satynowe wieszaki. Brakowało mi woreczka zapachowego i lustra, którym można by się przejrzeć w całości.

reklama

 

W pokoju, i to wyższej kategorii, nie było żadnego czasopisma, ani książek. A z doświadczenia wiem, że wydawcy prestiżowych magazynów na pewno by udostępnili bezpłatnie kilkadziesiąt sztuk dla takiego hotelu.

Przestronna łazienka z oknem z widokiem na park, wyposażona była w wolnostojącą wannę i prysznic z deszczownicą. Piękna armatura brytyjskiej marki TB, puszyste ręczniki kąpielowe o ponadstandardowym rozmiarze i kosmetyki również brytyjskiej marki Molton Brown London. Jednak zestaw kosmetyków był przygotowany tylko dla jednej osoby. Na półce na wannie leżała myjka, ale zabrakło soli do kąpieli i kostki mydła. Brakowało wieszaka na ręcznik przy prysznicu. Brakowało nawet chusteczek higienicznych i zestawu wacików i patyczków do uszu!

Pokój nie został przygotowany wieczorem do snu.

Kiedy zadzwoniłem do recepcji z pokoju, padło zwyczajne – tak, słucham. A gdzie – dobry wieczór, recepcja mówi Kasia (przykładowe imię), w czym mogę służyć?

W luksusowym, butikowym hotelu należy szczególnie dbać o aparycję personelu i estetykę części publicznych.
Panie pokojowe pracują w leginsach i koszulkach polo! A co się stało z eleganckimi sukienkami i fartuszkami, które kiedyś widziałem na zdjęciach w mediach społecznościowych hotelu? W dodatku żadna ze spotkanych pań nie uśmiechnęła się, nie pozdrowiła słownie, czy chociażby skinęła głową.
No i co na korytarzu robią masywne wózki z odkrytymi półkami, obwieszone szlafrokami i wózki z piętrzącą się brudną pościelą? Brudna pościel powinna być wyniesiona od razu na zaplecze, a czysta składowana w magazynku lub szafie na każdym korytarzu. Być może nie wzięto tego pod uwagę projektując hotel, co zresztą by mnie nie dziwiło, gdyż o tym rzadko który inwestor i projektant myśli. Jeśli jednak nie było innego wyjścia, to należy zadbać o estetykę wózków.

Na parterze znajduje się kilka ogólnodostępnych pomieszczeń, do których wchodzi się z przestronnego, wysokiego holu z drewnianymi schodami i marmurowym kominkiem. Na stoliku z kwiatami dostrzegłem tabliczkę z wypisanymi atrakcjami dla gości – jazda konna, rowery górskie, hotelowy golf driving range (strzelnica golfowa), wędkowanie, kosz piknikowy, ognisko nad rzeczką, a nawet warsztaty kulinarne z szefem kuchni Pawłem Dołżonkiem. Wszystko ładnie pięknie, tylko że o atrakcjach w luksusowym, butikowym hotelu powinna informować obsługa, a nie plastikowa tabliczka i folder na półce, co niewielu gości zauważy.
Personalizacja doświadczeń gości wymaga rozmowy z nimi, a personel recepcji nie był zainteresowany proaktywnym wyjściem do gościa i budowaniem relacji.
Zamiast siedzieć za barierą w postaci biurka, ograniczać się do minimum obsługi i sprawować opiekę na ukochanym gończym szwajcarskim właściciela hotelu, wolny czas personel recepcji powinien poświęcać gościom. Ewentualnie spacer z psem połączyć ze spacerem z gośćmi po parku? Albo zaproponować gościom spacer po pałacu opowiadając jego historię? Zwłaszcza, że sam zagadywałem o to recepcjonistki. To wymaga pewnej intuicji.

Przesiadując w pałacowym salonie przez jakiś czas, nikt z przechodzącego personelu recepcji i restauracji nawet raz nie zaszedł do środka, aby zobaczyć co się tam dzieje i zagadać. Zwyczajne – czy coś państwu podać, czy mogę w czymś pomóc? – zrobiłoby pozytywne wrażenie.
W żadnym pomieszczeniu nie było słychać muzyki. Jedyne co słyszałem, to stukot obcasów biegnącej po schodach w górę i w dół recepcjonistki. Przydałoby się także, aby personel odpowiedzialny za utrzymanie czystości spoglądał na szklane blaty stołów, które były poplamione. Czułem się jak w muzeum, w którym przynajmniej można dotknąć eksponaty. Brakowało atmosfery, którą tworzy kto? Oczywiście personel.
Oferta popołudniowej herbaty w salonie byłaby ciekawą opcją, czy degustacja win dla gości hotelowych, czego na przykład doświadczyłem w hotelu Four Seasons w Paryżu. Zwłaszcza, że hotel miał w weekend pełne obłożenie.

Pałac Ciekocinko stoi po środku 22-hektarowego parku bogatego w liczne pomniki przyrody. Warunki idealne do relaksu i wyciszenia. Jednak poza jednym hamakiem wśród drzew, nie widziałem rozstawionych leżaków w parku, czy na tyłach hotelu w tzw. ogrodzie. Wąwozem w parku można dojść do rzeczki gdzie na gości czeka altana i pomost.

Przy pałacu znajduje się ogródek z warzywami i ziołami. Jest to obecnie szeroko praktykowane w Polsce w hotelach resortowych, a nawet miejskich. Szkoda tylko, że w donicach z kwiatami, zamiast kwitnących roślin, sterczą uschłe gałązki. Czy ogrodnik jest na urlopie? Czy któryś z managerów lub właściciel zwrócił na to uwagę? Czy w luksusowym hotelu tak powinno być? Pamiętam w hotelu Belmond Ravello, że nie można było oderwać wzroku od obficie ukwieconego otoczenia obiektu.

Pałac Ciekocinko Hotel Resort & Wellness szczyci się swoją stadniną koni oraz organizowanymi co roku w sierpniu międzynarodowymi zawodami Baltica. Ogrzewana zimą hala ujeżdżalni oraz parkury na których odbywają się zawody, robią wrażenie. Poza stajnią dla hotelowych koni, są także liczne boksy dla koni przyjezdnych gości i zawodników.

W dawnej Powozowni również dostępne są eleganckie pokoje urządzone w stylu rustykalnym. Z kolei na parterze budynku znajduje się Strefa Wellness. Choć moim zdaniem określenie ‘wellness’ jest trochę na wyrost. Wiele hoteli w kraju chętnie używa tej nazwy, a ile z nich tak naprawdę realizuje filozofię wellness?
Do dyspozycji gości są 3 gabinety oraz niewielka sala fitness. W planach jest dopiero rozbudowanie infrastruktury o dwa baseny (zewnętrzny i kryty) oraz sauny.
Ani na etapie rezerwacji, ani po przyjeździe nie zostało mi zarekomendowane skorzystanie z zabiegów Spa i dokonanie wcześniejszej rezerwacji. Kiedy zaszedłem do recepcji Spa, zostałem poinformowany, że nie ma już wolnych miejsc w grafiku.

W Pałacu Ciekocinko dostępne są dwie restauracje.
Pierwsza, to znajdująca się na parterze wykwintna 1906 Gourmet Restaurant otwierana na weekendowe wieczory, oferująca menu degustacyjne. Druga zaś piętro niżej, z nieformalną atmosferą Bistro Luneta & Lorneta, w której serwowane są śniadania, lunche i kolacje.
Na wytrawnych smakoszy czeka pałacowa piwniczka, w której zgromadzono przeszło 140 gatunków win i szampanów oraz ponad 280 rodzajów wódek, whisky, koniaków i innych mocnych trunków skomponowanych przez Dom Whisky.
Kiedy zapytałem recepcjonistkę o możliwość zobaczenia owej piwniczki, zostałem odesłany do kelnerów. Pożądana odpowiedź w luksusowym hotelu powinna brzmieć – Proszę poczekać, zapytam czy jest taka możliwość.
Niby takie proste, a jakże trudne.

Dokonując rezerwacji pokoju (na miesiąc przed przyjazdem) zostałem od razu zachęcony do zrobienia rezerwacji stolika na kolację w 1906 Gourmet Restaurant. Tak też uczyniłem. Ku mojemu zaskoczeniu, w dniu przyjazdu zostałem poinformowany, że restauracja jest nieczynna w piątek ze względu na organizowane latem wieczory z muzyką jazzową w Bistro Luneta & Lorneta.


1906 Gourmet Restaurant


1906 Gourmet Restaurant


Bistro Luneta & Lorneta


Bistro Luneta & Lorneta

Z Bistro Luneta & Lorneta skorzystałem dwukrotnie.
Oczekując na pokój poszedłem na mojego ulubionego Aperol Spritz. Usiadłem w ogrodzie na tyłach pałacu. Trudno to nazwać ogrodem, gdyż to bardziej trawnik, nieco uschły, na którym nierówno ustawiono stoliki z restauracji i drewniane ławy. O wiele lepiej prezentowałby się drewniany podest, ceglaste płytki, czy nawet ziemia wysypana żwirkiem. Brakowało kwitnących krzewów, donic z kwiatami np. hortensjami, surfiniami, petuniami.

Szklany blat pierwszego stołu, do którego podano mi drinka bez żadnej podkładki pod kieliszek, był niemiłosiernie poplamiony. Co ciekawe, do drinka który kosztował 35 zł nie podają żadnych orzeszków, czy chipsów, ale doliczają 12 zł za kilka oliwek. Do tłustych oliwek należałoby podać serwetkę.
Za rekomendacją kelnera zamówiłem na lunch krem z kurek oraz samosę, czyli smażone pierożki z kozim serem i miksem sałat z burakiem. Przed jedzeniem kelner podał pyszny wypiekany na miejscu chleb pszenno-żytni z ziarnami i bakaliami.
Kelner prezentował całkiem przyzwoity poziom obsługi. Przywitał mnie w wejściu z uśmiechem, był komunikatywny. Kiedy wspomniałem, że chleb jest bardzo smaczny, sam zaproponował że doniesie. Kiedy trzymałem ładowarkę do telefonu w ręku, sam zapytał czy szukam gniazdka i wskazał miejsce.

Jazzowy wieczór w ogrodzie rozpoczął się o 19:00. Zebrało się dużo osób, gości hotelowych i spoza hotelu. Na schodach przygrywał trzyosobowy zespół. Miałem zarezerwowany stolik tuż przy schodach, do którego odprowadził mnie kierownik restauracji. Atmosfera wieczoru była przyjemna – rozmowy ludzi, dźwięk muzyki, ciepła pogoda.
Stolik był dość mały jak na kolację, miał rozmiar raczej barowy. Młody kelner przywitał się z uśmiechem. Nie przedstawił się i nie miał identyfikatora, więc nie wiem jak miał na imię. Podał kartę dań, ale nie podał karty win. Menu było proste i słusznie.
Na danie główne zamówiłem filetowanego pstrąga tęczowego, podanego z kurkami i sosem Jacqueline, oraz pokrojonym w kostkę surowym ogórkiem ze śmietaną. A na deser poprosiłem o Creme Caramel z marakują, pomarańczą i sosem waniliowym.
Pałacowa kuchnia jest mocnym atutem tego hotelu.

Jednak obsługa kelnerska nie trzymała wysokiego poziomu. Przede wszystkim było za mało kelnerów, jak na tak dużą liczbę gości. Sam kierownik restauracji zamiast poświęcać czas gościom, jak przystało na hotel luksusowy, obsługiwał stoliki.
Błądzili z daniami wśród stolików, robili puste przebiegi, nie rozglądali się dookoła co zabrać ze stołów. Po skończonym daniu głównym czekałem 15 minut na zabranie brudnego talerza. Nie mogłem nawiązać kontaktu wzrokowego z żadnym kelnerem ani kierownikiem restauracji, aż w końcu sam zwróciłem uwagę kelnerowi. Zabierając naczynia, nie zapytał czy mam ochotę na deser i coś jeszcze do picia. Gdy sam poprosiłem o kieliszek wina…podał kieliszek z winem już nalanym, bez prezentacji butelki i degustacji, więc do końca nie wiem co zostało do niego wlane. Przed podaniem deseru nie zabrał ze stołu pieczywa, talerza do pieczywa i przypraw.

W czasie śniadania sala i ogród były pełne gości, a obsługi znowu jak na lekarstwo. Kelnerzy byli zabiegani i nie zwracali uwagi na wchodzące do restauracji osoby. Nikt nie witał w wejściu, nie odprowadzał do stolika. Dopiero po pewnym czasie podeszła kelnerka, aby zapytać o ciepłe napoje i wręczyć kartę menu. Niestety karta menu to była zwykła, cienka kartka papieru A4, w dodatku poplamiona.
Niewielki bufet z zimnym asortymentem prezentował się bardzo skromnie, jak na hotel z wysokimi aspiracjami. Gdzie jakaś ciekawa porcelana? Na wymianę pustych półmisków i napełnienie dzbanków z sokami trzeba było trochę czekać. Kuchnia się nie wyrabiała. Kelnerzy nie mieli półmisków na podmianę, tylko zabierali puste naczynia, więc nie wiedziałem czego tu się jeszcze można spodziewać. Zamówiona kawa americano z mlekiem została podana z mlekiem już wlanym do filiżanki, a nie w osobnym dzbanuszku.
Do wyboru jest kilka dań na ciepło o ciekawie brzmiących nazwach – śniadanie Walentego Naszego Wiernego Masztelarza, Franciszka Dzwonnika Kościelnego i Starego Grzesznika, Florentyny Naszej Uroczej Kaszubskiej Kuzyneczki, Hugona Słynnego Kochanka i Nicponia, Jakuba Najsilniejszego Drwala z Sąsiedniej Wioski.
Wybrałem śniadanie Florentyny, czyli naleśnik w sosie pomarańczowym, który został podany w głębokim talerzu, przez co danie nie prezentowało się atrakcyjnie, oraz Walentego, czyli jajko po benedyktyńsku na angielskim muffinie, z szynką i sosem holenderskim.

Hotel opuszczałem zaraz po śniadaniu. Trafiłem na inną recepcjonistkę, która prezentowała wyższy standard obsługi. Uprzejma, uśmiechnięta, wstała z krzesła kiedy podszedłem do biurka. Po formalnościach zapytała, czy miałem okazję podejść na targ śniadaniowy ustawiony w pałacowym parku z regionalnymi produktami i rękodziełem. Zapytała także o wrażenia z pobytu. Wspomniałem jedynie, że hotel ładny i jedzenie smaczne. Na dłuższą pogawędkę nie miałem okazji, gdyż czułem na karku oddech zniecierpliwionego czekaniem innego gościa. Wyraziła nadzieję na ponowną wizytę.

Odnoszę wrażenie, że inwestor zachęcony trendami i popularnością konceptu hoteli butikowych, postawił na budowanie prestiżu swojego obiektu jedynie na corocznych zawodach jeździeckich, zabytkowym charakterze budynku, dumnie wypełnionym antykami, srebrnych sztućcach, serwetkach z wyhaftowanym logotypem i wysokich cenach, a zapomniał o najważniejszym elemencie – obsłudze na równie wysokim poziomie.
I nie, nie jest to bezpośrednia odpowiedzialność personelu. To kadra managerska odpowiada za strategię zarządzania jakością! Czy jest takowa w tym hotelu? Przede wszystkim właściciel obiektu, choć niewielki procent pieniędzy wydanych na wystrój i artykuły sponsorowane, powinien zainwestować w czynnik ludzki.
Gość w luksusowym, butikowym hotelu nie płaci za fizyczne atrybuty hotelu, bo podobny wysoki standard wyposażenia może mieć we własnym domu. Gość płaci za całe doświadczenie, od etapu przed przyjazdem (silnik rezerwacji na stronie wciąż uniemożliwia dokonanie rezerwacji co zgłaszałem w lipcu), przez powitanie, pobyt, pożegnanie i utrzymywanie relacji po wyjeździe (np. mail z podziękowaniem – czego hotel nie praktykuje). W przeciwnym razie mamy do czynienia jedynie z wydmuszką luksusu, albo popularnym pojęciem – luksusem po polsku.
Niestety generalnie niski poziom obsługi oraz wspomniane niedociągnięcia przyćmiły cały odbiór Pałacu Ciekocinko Hotel Resort & Wellness. A szkoda.

Trochę liczb:
Pokój typu Executive – 770 zł ze śniadaniem i parkingiem
Woda Evian z minibarku – 20 zł
Aperol Spritz – 35 zł
Oliwki do drinka – 12 zł
Samosa z kozim serem – 42 zł
Pstrąg tęczowy – 60 zł
Gotowane ziemniaki – 10 zł
Creme caramel – 20 zł
Autorski masaż ciała 60 min. – 250 zł

 

Komentarze

komentarzy

5 Comments

  • Kuba

    Celne uwagi co do obsługi. Niestety dość często spotykam się z tym, że niesieciowe hotele, choć wybudowane z pomocą dużych nakładów finansowych zupełnie zapominają o przygotowaniu obsługi czy innych detali, które w dobrym hotelu tworzą kropkę nad i, a tak psują odbiór całego obiektu.

    • Inspektor Hotelowy

      Dzięki Kuba. Przygotowanie to jedno, a o wiele trudniej jest zadbać o konsekwentne utrzymanie jakości obsługi i wyposażenia na wysokim poziomie.

  • Gość

    Trafne spostrzeżenia dotykające w punkt tematu jakości obsługi.
    Najczęściej jakość bierze się z przemyślanych procesów, stabilności kadry i z przekazywanego z pokolenia na pokolenie doświadczenia. W wielu przypadkach jest to także korzystanie z nowych technologii nadzorujących pracę personelu lub np. warunków przechowywania produktów w kuchni (bezpieczeństwo żywności). Jest dostępnych wiele mobilnych rozwiązań które mogą pomóc właścicielom na zdalne zarządzanie obiektem. Np. w jednym z odwiedzanych przez ze mnie butikowych górskich hoteli, przy nagłym spadku temperatury, przed snem, obsługa przynosiła do pokoju stylowe termofory. Było to dla mnie coś wyjątkowego i wskazywało o dbałość o komfort i wygodę Gości.
    Ten artykuł to na pewno mocny sygnał dla Właściciela, że jest to ostatni dzwonek aby zainwestować w nowoczesne rozwiązania, które pozwalają monitorować procesy zdalnie (temperaturę w pokojach, pracę urządzeń chłodniczych w kuchni, temperaturę piwniczek z winem, itp.) bo jak widać nadzór właścicielski nie jest mocną stroną tego miejsca.
    Mimo krytycznych uwag autora – warto tam przyjechać dla samych potraw z kuchni Pana Pawła.
    Jak można wyczytać z artykułu smaczna i dobrze skonstruowane menu jest jednym z atutów miejsca – warto w ten obszar inwestować – dając gwarancję Gościom, że produkty są najwyżej jakości, dostarczane i przechowywane w optymalnych kontrolowanych warunkach do zachowania świeżości.
    I co do chleba to zgadzam się w 100% jest wyjątkowy – pycha!
    Panie Karolu: interesował Pana temat w jakich warunkach temperaturowych jest przechowywanie wino w tej piwniczce? Czy ktoś z personelu ma o tym wiedzę? A tak z ciekawości sprawdza Pan daty przydatności towarów w mini barze? Pozdrawiam i czekam na kolejny artykuł z Pana wizyty.

    • Inspektor Hotelowy

      Panie Andrzeju,
      dziękuję za obszerny komentarz. Piwniczki ostatecznie nie widziałem, a termin ważności produktów owszem sprawdzam wyrywkowo 😉
      Pozdrawiam!

  • Janina

    Poziom obsługi zależy od zarządu

Post a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazine made for you.

Featured:

No posts were found for provided query parameters.

Elsewhere: